Rozmowa z Jadwigą Budzyńską, katechetką pracującą w Zespole Szkół nr 5 im. Jana Pawła II w Lublinie
Skąd dowiedziała się Pani o Biuletynie Liturgicznym „Dzień Pański”?
Biuletyn Liturgiczny „Dzień Pański” poznaliśmy dzięki kontaktom z paulistami. Okazja do współpracy z Rodziną Świętego Pawła pojawiła się podczas jednej z moich wizyt w lubelskiej księgarni sióstr paulistek. Zaglądałam tam dosyć często. Siostry powiedziały, że chętnie wzięłyby udział w spotkaniu z naszą młodzieżą w Roku Świętego Pawła. Zaczęliśmy planować spotkanie dotyczące św. Pawła i bł. Jana Pawła II będącego patronem naszej szkoły. Paulistki poinformowały, że z naszymi prośbami i pomysłami możemy zwracać się także do braci i księży paulistów. Tak poznałam br. Adama Szczygła, który przybliżył naszym uczniom teksty autorstwa Zofii Kossak.
Jakiś czas temu potrzebowaliśmy księdza, który poprowadziłby spotkanie podczas święta szkoły – Dnia Patrona. Pan dyrektor wpadł na pomysł, aby na tę uroczystość zapraszać kapłanów wyświęconych w 1987 roku właśnie przez bł. Jana Pawła II na osiedlu Czuby w Lublinie. Dzięki temu gościliśmy w naszej szkole paulistę ks. Ryszarda Marię Tomaszewskiego.
Ta owocna współpraca ze zgromadzeniem paulistów przyczyniła się do zaistnienia Biuletynu Liturgicznego „Dzień Pański” w największej szkole lubelskiej, jaką jesteśmy. Brat Adam podarował mi kilka egzemplarzy „Dnia Pańskiego”. Zaproponował, bym wykorzystała go na lekcjach religii. Zgodziłam się, bo podczas katechezy należy korzystać z różnych metod i sposobów, aby dotrzeć do młodych ludzi. Z moich obserwacji wynika, że z tym docieraniem jest niestety coraz trudniej. Jednak dużą pomocą są dla nas nowoczesne i nietypowe środki. Tradycyjny sposób przekazu i mówienie do ucznia, że „powinien wierzyć w Pana Boga, bo…”, już do niego nie dociera.
Jak wykorzystuje Pani „Dzień Pański” na katechezie?
Katecheza musi mieć kilka aspektów, m.in. eklezjalny i liturgiczny. „Dzień Pański” to dobry sposób no to, aby pokazać dzisiaj młodemu człowiekowi, jakie treści będą poruszane podczas najbliższej niedzieli bądź uroczystości. Biuletyn pomaga też w przypomnieniu poszczególnych części Eucharystii. „Dzień Pański” daję moim uczniom przed niedzielną Mszą św., jednak czasem robię to już po niedzieli, aby sprawdzić, kto był na Eucharystii i co z Niej zapamiętał. Biuletyn traktuję również jako zachętę do wzięcia udziału we Mszy św.
A jak odebrali „Dzień Pański” lubelscy uczniowie?
Uczę w szkole ponadgimnazjalnej. Moje klasy przyzwyczaiły się już do tego, że na katechezę przynoszę biuletyn paulistów. Inaczej dzieje się w klasach, w których dyrekcja wyznacza mi doraźne zastępstwo. Tam reakcja jest inna. Zazwyczaj zabieram ze sobą „Dzień Pański” po to, by go promować wśród młodych i wskazać na któryś z elementów biuletynu. W trakcie rozdawania dochodzi do zabawnych sytuacji. Ci, którzy dostają publikację i chcą do niej zajrzeć, zaczynają na głos śpiewać psalm lub czytać Ewangelię. Mówię im wtedy: „Widać po was, jak bardzo jesteście związani z Mszą św. i z Kościołem”. Wiadomo jednak, że mówię to pół żartem, bo większość osób, która tak reaguje, nie za często bywa w kościele. Uczniowie, widząc tekst liturgiczny, raptownie próbują sobie przypomnieć, jak wygląda Msza św. i to, co było wtedy, gdy na nią uczęszczali. Chciałabym też podkreślić, że młodzież interesuje się treściami zamieszczonymi na pierwszej i ostatniej stronie broszurki – mam tu na myśli wprowadzenie do liturgii i katechezę.
Proszę opowiedzieć, jak młodzież oceniała publikację liturgiczną paulistów?
O opinię poprosiłam klasę, której nie uczę na co dzień. Chciałam, by uczniowie wyrazili swoje pierwsze wrażenia po zetknięciu z biuletynem. Jednym przypadł do gustu ze względu na propozycje śpiewów i teksty liturgiczne, ktoś inny zauważył, że informacje zamieszczone w „Dniu Pańskim” są bardzo ciekawe. Kolejna osoba pochwaliła go za czytelną formę. Pytałam też młodych, co chcieliby zmienić w biuletynie. Któryś z uczniów powiedział, że wygląda on jak broszurka z supermarketu, na co ja odpowiedziałam, że właśnie taki ma być – konkretny i rzeczowy. Ktoś nadmienił, że byłoby lepiej, gdyby wszystkie egzemplarze były zebrane w jeden skoroszyt. Tłumaczyłam, że takie rozwiązanie raczej nie wchodzi w grę. Gdyby jedna osoba zabrała ze sobą segregator ze wszystkimi numerami biuletynu, to nie byłoby go już na następnej Mszy św. i druga osoba nie miałaby szansy z niego skorzystać. Młodzież długo szukała mankamentów, aż wreszcie powiedziała, że w „Dniu Pańskim” nie da się umieścić zbyt wielu dodatkowych informacji, jeśli chce się zachować wyłącznie formę liturgiczną. Ktoś dorzucił, że środkowa część pozbawiona jest ilustracji; młodzi ludzie lubią obrazki i każde wizualne ujęcie. Drażniło ich, że wewnątrz biuletynu rzadko kiedy pojawia się jakieś zdjęcie.
Zgłaszali propozycje zmian?
Młodzi wskazywali, że „Dzień Pański” ma zbyt tradycyjną i sztywną formę. Chcieliby w nim zobaczyć ciekawsze i bardziej zachęcające tytuły. Prezentowana forma jest na pewno prawdziwa i jak najmniej subiektywna, ale warto byłoby ją trochę zmienić, by jeszcze bardziej zaabsorbować młodzież. Może dałoby się tego dokonać właśnie poprzez ilustrację czy tytuł, które mobilizowałyby do głębszego spojrzenia. Trzeba się chyba zastanowić nad jednym atrakcyjnym elementem, który skłaniałby do zainteresowania się resztą. Jeśli coś jest ładnie opakowane i przyciągające, to chcemy zajrzeć do środka. Ocena „Dnia Pańskiego” zależy od tego, kto ma być jego odbiorcą; ci, którzy są zaangażowani w sprawy Kościoła, powiedzą, że pasuje im stan obecny albo że oczekiwaliby jeszcze więcej i poważniej (jeśli chodzi o treść). Z kolei ci, których do Mszy św. trzeba zachęcać, narzekaliby np. na zbyt teologiczny język. Gdyby chcieć wprowadzać jakieś zmiany, powinno się z czegoś zrezygnować. Może warto byłoby wygospodarować po Ľ strony dla dzieci i młodzieży? W tej części należałoby zaciekawić ich językiem i tematem, który dotyczyłby ich samych.
Czy młodzi ludzie chcą korzystać z takiej pomocy, jaką jest „Dzień Pański”?
Mam w szkole kilka osób, które na dobre „zaprzyjaźniły” się z biuletynem. „Dzień Pański” najczęściej zostawiam młodym do ich dyspozycji, nie oczekuję, by zwracali go po lekcji. Znam osoby, które są mocniej zaangażowane w Kościele. Jedna prowadzi wspólnotę, inna scholę; kiedy pokazałam im biuletyn, były nim bardzo zaciekawione. Od razu wiedziały, jak go wykorzystać. Mówiły: „Przyda mi się do modlitwy wiernych” albo „Na spotkaniu z kandydatami do bierzmowania na pewno poruszę tematy podejmowane w biuletynie”. Obiecałam, że mogę im dostarczać „Dzień Pański” przed uroczystościami i niedzielami. Najpierw jednak wykorzystuję go na lekcjach. Kiedyś było tak, że pokazałam nowy numer biuletynu i zaznaczyłam, że jeszcze nie dam go do domu, ponieważ będzie mi potrzebny, na co pewna dziewczyna powiedziała: „Dobrze, sorko, w takim razie ja spojrzę sobie na <
Jakie jeszcze wydarzenia związane z „Dniem Pańskim” Pani pamięta?
Pamiętam hospitacje księdza proboszcza. Powiedziałam mu, że mam serię „Dnia Pańskiego” na dwa najbliższe miesiące i że używam go na lekcjach jako przygotowanie do dobrego przeżywania niedzielnej Mszy św. Kapłan był mile zaskoczony, że wykorzystujemy go na katechezie, cieszył się także z tego, że na lekcjach mówimy o Mszy św. Dziś jest ona trudną kwestią dla młodych ludzi, dobrze, że chociaż w ten sposób można do nich dotrzeć. Ze stosowania biuletynu cieszyła się również nasza pani dyrektor. Zaskoczyła ją katecheza, którą hospitowała. Była zadowolona, że na lekcji korzystamy z czegoś więcej niż tylko z podręcznika i Pisma św. Potem powiedziała, że sama chciałaby korzystać z biuletynu. Teraz zastanawiam się, jak go zaprezentować innym nauczycielom.
Czy zauważyła Pani jakieś efekty wprowadzenia „Dnia Pańskiego” do nauki religii?
Początkowo dostaliśmy biuletyn na kilka niedziel i nie zastanawialiśmy się, jakie będą tego skutki i jak to zostanie przyjęte. Aby przekonać się o prawdziwych efektach, trzeba by było zrobić jakieś specjalistyczne badania. Wiem, że najbardziej korzystają z tego młodzi, którzy udzielają się w Kościele. Rozdawanie „Dnia Pańskiego” wszystkim bez wyjątku nie jest dobrym pomysłem. Trudno ocenić, komu dać, a komu nie, ale nie każdy ma taką potrzebę, aby go posiadać, i nie każdy jest przygotowany do tego, by z takiej formy pomocy korzystać. Wiele osób nie chodzi na Mszę św., one tylko spojrzą w tekst i na tym się skończy, nie przeżyją tego tak, jak ci ludzie, którzy są zaangażowani w sprawy Kościoła. Dla tych, którzy uczęszczają na Mszę św., biuletyn to dobry sposób, by po Eucharystii jeszcze raz przemyśleć i przeanalizować to, co się na Niej działo.
Korzystanie z biuletynu w szkole to także okazja do mówienia o Rodzinie Świętego Pawła?
Oczywiście, że tak. Zanim rozdam „Dzień Pański” albo w czasie rozdawania, mówię uczniom, skąd go mam. Uważam, że inaczej patrzy się na tekst, kiedy zna się jego autora, gdy ma się świadomość, kto go napisał i przygotował. Myślę, że pauliści są już dobrze znani w naszej szkole, a „Dzień Pański” to dobra metoda popularyzacji ich zgromadzenia. Ks. Bogusław Zeman poprowadzi w tym roku trzecią edycję „Spotkań z Biblią”. Na wiele sposobów pomaga nam również br. Adam, jesteśmy mu naprawdę wdzięczni za jego otwartość.
Czy na koniec mogę poprosić o podzielenie się własnymi odczuciami na temat naszego biuletynu?
Bardzo lubię spojrzeć w teksty biuletynu. Jego typowo liturgiczna część jest mi znana i wiem, w jaki sposób należy patrzeć i przeżywać konkretne teksty z Pisma św. Największą uwagę zwracam na wprowadzenie do liturgii i katechezę. Odnajduję tam wiadomości i wskazówki, które są dla mnie czymś nowym. W tekstach tych zawarte jest świeże spojrzenie na to, co powinna przynosić Msza św. Odkrywam tam prawdziwe perełki, które są zaskoczeniem i wnoszą coś nowego do mojego zasobu wiadomości. Czerpię stamtąd inspiracje i znajduję zapomniane treści. Ktoś, kto na co dzień żyje teologią, często zaczyna myśleć mechanicznie. Dzięki biuletynowi na nowo sobie uświadamiam i przypominam pewne sprawy; znów przekonuję się, że słowo Boże jest bardzo żywe. To sprawia, że o biuletynie mówię i pokazuję go również moim bliskim oraz znajomym.
Dziękuję za rozmowę.
Agnieszka Wawryniuk, 9 stycznia 2012