Ryszard Borello urodził się w roku 1916 w Mando k. Cuneo (północno-zachodnie Włochy). Zaledwie kilka miesięcy później jego ojciec zginął w czasie pierwszej wojny światowej. Całe wychowanie wraz z siostrą przyjął od matki, która wykształciła u dzieci pracowitość, skromność i wielką wrażliwość moralną.
Mając zaledwie 17 lat Ryszard był już dojrzałym człowiekiem, zmuszonym stawiać czoła trudnościom bardzo ciężkiego życia. Na duchu podtrzymywała go tylko wiara. Z wielkim entuzjazmem działał w organizacji Młodzieży Katolickiej w swojej parafii i na zakończenie przeżywanego tam Dnia Skupienia doszedł do wniosku, że Bóg woła go do życia zakonnego. Wystarczyło tylko zaangażować całą duszę i iść za głosem serca.
Jesienią 1933 roku proboszcz zapoznał go z historią życia młodego Maggiorina Vigolungo, napisaną przez ks. Alberione, założyciela Towarzystwa Świętego Pawła. Ryszard zachwycił się tą historią i poprosił o możliwość wstąpienia w szeregi synów ks. Alberione. 8 lipca 1936 roku zostawił swój dom i jako aspirant na Ucznia Boskiego Mistrza (brata zakonnego) wstąpił do Zgromadzenia w Albie. W Towarzystwie Świętego Pawła skierowany został do pracy w drukarni, jak zresztą wszyscy młodzi chłopcy na początku zakonnej drogi. 19 marca 1937 roku Ryszard Borello wraz z 15 kolegami przyjął habit zakonny. Wręczył mu go sam ks. Tymoteusz Giaccardo, ówczesny przełożony wspólnoty macierzystego domu w Albie.
Trzeba powiedzieć, że Ryszard zawsze z wielką pobożnością nosił sutannę. Nawet gdy został przeznaczony do pracy w ogrodzie i był zmuszony zakładać fartuch. Jednak i ten strój był dla br. Borello czymś w rodzaju świętej szaty, którą on nakładał dla apostolstwa i która uświęcała jego apostolski zapał. Siostra Lucia Ricci, późniejsza przełożona generalna Uczennic Boskiego Mistrza wspomina, że „przykład Borello wyzwalał pragnienie modlitwy i to dobrej modlitwy” i między młodymi nowicjuszkami mówiło się: „ten nowicjusz naprawdę musi być bardzo dobry!”
7 kwietnia 1938 roku Ryszard w obecności ojca Założyciela złożył śluby: posłuszeństwa, czystości i ubóstwa. Jednocześnie przyjął nowe imię: Andrea (Andrzej, jak apostoł, brat św. Piotra) i drugie Maria (przez szacunek dla Matki Bożej). Po złożeniu ślubów został wysłany do Alby, gdzie powierzono mu ciężki obowiązek pracy w papierni. Produkowany tam papier był podstawowym materiałem do pracy apostolskiej. Brat Andrzej Borello przyjął to apostolstwo z wielką godnością i poczuciem obowiązku. Każdorazowo po kolacji szedł do kościoła, odmawiał modlitwy paulińskie, zaś trzy razy w tygodniu sam lub z drugim bratem odprawiał drogę krzyżową. Taki rytm życia prowadził przez 3 lata, nigdy nie narzekając. Jednak stan jego zdrowia systematycznie się pogarszał. Widząc powagę sytuacji, ks. Tymoteusz Giaccardo poprosił go o zmianę pracy. Andrzej stał się szewcem dla całej wspólnoty. Choć tego zawodu nigdy wcześniej nie wykonywał, posłusznie przyjął nowe zadanie, odprawiając wcześniej nowennę do św. Pawła.
20 marca 1944 roku złożył śluby wieczyste. Było to w kościele św. Pawła w Albie. Dewizą życiową stało się dla niego być świętym tak, jak Pan tego chce. Borello nie miał wielkiej wiedzy, ale posiadał prawdziwą mądrość, czyli instynktowną miłość do prawdy, poczucie tej prawdy oraz dobroć i mądrość serca. Jego świętość przejawiała się w zdolności rozpalenia ducha innych dzięki umiejętności przekazania swoich ideałów. Myśl o zmarłych była mu bardzo bliska, żył myślą o raju. Wiedzieli o tym jego przyjaciele, którzy wspominają: „życie br. Borello było zanurzone w nadprzyrodzoności na równi z elementem ziemskim (naturalnym)”, „czuł pragnienie raju”, „medytowanie życia wiecznego było dla niego czymś naturalnym”.
Tak jak św. Paweł modlił się za swoich uczniów, synów duchowych i adresatów swoich listów, tak Borello szczególnie modlił się za swoich towarzyszy z nowicjatu, a swoje cierpienia ofiarował szczególnie w intencji tych, którzy opuścili Zgromadzenie. W latach 1946-47 przeżywał wielką pustynię duchową: ciemności, wątpliwości, lęki, zgorzknienia, jakby czuł pokusę pogodzenia się z tym, że jest przeznaczony na potępienie. Był to moment modlitwy w Ogrójcu. Ostatnią stacją jego drogi krzyżowej była choroba, która przytwierdziła go definitywnie do łóżka i pozbawiła kontaktu z jakąkolwiek działalnością apostolską Zgromadzenia. Pragnął uświęcić się przez chorobę. W momentach wielkiego cierpienia towarzyszyło mu ciągle wyobrażenie oblicza Maryi, a jej imię było najczęściej wypowiadanym przez niego słowem. Ta wielka miłość do Boga i braci, którą karmił swoje serce, doszła do punktu, w którym ofiarował swoje życie, aby w zamian wyprosić u Boga doskonałą wierność dla swoich braci, dla ich powołania, dla rozwoju Uczniów Boskiego Mistrza.
Pan przyjął tę ofiarę! W nocy z 3 na 4 września 1948 roku brat Borello umarł w spokoju i z radością, w ciszy; tak, jak przeżył całe swoje życie.
3 marca 1990 roku papież Jan Paweł II ogłosił go Sługą Bożym.