Moja historia powołania jest bardzo prosta, jak całe moje życie. Gdy byłem jeszcze kilkuletnim chłopcem, to babcia często czytała mi fragmenty Pisma Świętego. Były to czasy, gdy o Biblię było bardzo ciężko, a babcia wystarała się o nią gdzieś w kurii biskupiej.
Podczas nauki w liceum ogólnokształcącym to zamiłowanie do Pisma Świętego stale się u mnie rozwijało, między innymi dzięki przynależności do Ruchu Światło-Życie. Mieliśmy tam pewien program lektury tekstów i ja według tego programu zapoznawałem się ze Słowem Bożym. Wkrótce też znałem na pamięć prawie cały Nowy Testament.
Jeszcze w dzieciństwie miałem problemy z modlitwą, ponieważ nie bardzo podobało mi się powtarzanie tych samych sformułowań. Również porady, jakie otrzymywałem, aby na przykład myśleć o słowach, które wypowiadam podczas modlitwy, nie były tym, czego szukałem, Z czasem jednak, w Ruchu Światło-Życie odkryłem sposób modlenia się Pismem Świętym. Składał się on z trzech etapów. Najpierw należało czytać Słowo Boże, aby pozwolić przemówić Bogu. Bo przecież modlimy się: „bądź wola Twoja", podobnie jak modlił się Pan Jezus w Ogrójcu: „nie moja wola, lecz Twoja niech się dzieje" (Łk 22,42). Później oczywiście przychodzi czas na refleksję, na konfrontację Słowa Bożego z własnym życiem. W trzeciej kolejności należy mówić o codziennych sprawach, swoimi słowami wyrazić dziękczynienie i powierzyć się Panu Bogu.
Jedna z grup Ruchu Światło-Życie działała w moim mieście przy parafii pw. Nawrócenia Świętego Pawła. Tamtejszy wikariusz związany był z Instytutem Jezusa Kapłana, należącym do Rodziny Świętego Pawła. To dzięki niemu dowiedziałem się o Towarzystwie Świętego Pawła, czyli o paulistach, którzy w Polsce nie byli jeszcze obecni. I można powiedzieć, że wówczas mało wiedziałem o tym zgromadzeniu. Jednak w ostatniej klasie liceum, to było zimą 1982 roku, podczas stanu wojennego, coś się wydarzyło w moim życiu. Jak co wieczór, przed zaśnięciem czytałem Pismo Święte i odprawiałem medytację. Wtedy pojawiło się znienacka jakieś olśnienie, objawienie - Masz wstąpić! To jest twoja droga! Potem już nie byłem w stanie się skupić czy modlić. Ponieważ nie jestem człowiekiem, który długo się zastanawia, już na drugi dzień, po 24 godzinach, powiedziałem sobie: A niech Mu będzie! I chociaż wcześniej miałem swoje plany, myślałem o studiowaniu medycyny, cóż było zrobić? „Gdy lew zaryczy, któż się nie ulęknie?" (Am 3,8).
Tak więc w 1983 roku, po zdaniu egzaminu maturalnego, wstąpiłem do Towarzystwa Świętego Pawła. Był to okres organizowania Zgromadzenia w Polsce, które dwa lata wcześniej zostało prawnie reaktywowane na naszych ziemiach.
ks. Mariusz
Więcej świadectw własnego powołania znajdziesz kilkając tutaj